
Na moment, znów stalem się podręcznikowym wręcz przykladem defetysty, na szczęście jestem też od dawna skrajnym mizantropem i gówno mnie obchodzi czy zepsujesz sobie tym humor. Za kilka godzin nie będzie już miejsca na tej planecie, gdzie honorowano by moją niepełnoletność, czas rozważyć więc opanowanie innych galaktyk, gdzie moja odpowiedzialność utrzymuje się na orbicie, na stałym, bezpiecznym poziomie zera. My super-sweet 21. Mów co chcesz, ten dzień stracił już w moich oczach resztki atrakcyjności, 24 przykre godziny, po których pozostaje tylko gorzki niesmak rozczarowania i codzienności, oblepiony szarą, smolistą powloką dymu, wyksztuszaną boleśnie przez kilka kolejnych dni. Żyję od urodzenia i wiem, że sprawy od dawna idą w złym kierunku, jak co roku z miną smutnego klauna obiecam sobie że wreszcie coś ze sobą zrobię, ogarnę kilka spraw i coś się zmieni, ale mija kolejny deadline, który okazal się kurewsko nietrafionym pomyslem, wszystko stoi w miejscu. Jak co roku zacznie się czymś mocnym, mówię Ci, jak na złość lawina wkurwienia nie odpuszcza sobie nigdy. Cale to wczorajsze wlamanie i przerysowane wręcz śledztwo, naszych dzielnych obrońców systemu w stylu CSI, jest szyte grubymi nićmi. "Przypadkiem" też nie wyruszyliśmy w trasę w zamierzonym terminie, a rajd Norweski rozpoczyna się w na przełomie moich urodzin. Tak, kurwa, to teoria spiskowa, jeśli koniecznie musisz wiedzieć, co o tym myślę. Znudzony anioł- cieć zdecydowanie zaplanowal to kilka tygodni wstecz, a rano z szyderczym uśmiechem na ustach obudzi mnie, niczym jakimś kiepskim żartem, rodem z familiady, zakladając na glowę rzeczywistość zwiniętą w tą kolorową czapeczkę na gumce, przeraźliwie trąbiąc mi w ucho zwiniętą trąbką, potęgującą porannego kaca. No fuckin' way, ja też mam coś do powiedzenia, nie jestem w tym nowicjuszem, co roku moje skille i experience points rosną i starając się oszukać przeznaczenie, wstaję jak najpóźniej, żeby dzień był krótszy, w końcu mam prawo i pominę to cale smutne i zbędne gówno, które nazywasz śniadaniem i czytanie wymuszonych życzeń od ludzi, którzy niechętnie mówią mi "cześć" na ulicy, aczkolwiek nie odpuszczą sobie możliwości wkurwienia mnie pisaniem ich, rażącą techniką Copy'ego-Paste'a. Od razu przejdę do sedna, które mrozi się już od kilku dni w zamrażalinku, a kto ze mną nie wypije, niech go piorun trzaśnie. Prosty, czytelny plan. Możesz opalać się w blasku mojej zajebistości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz