
Może opowiadasz właśnie o tym, że nigdy nie będziemy podróżować w czasie, bo byłoby tu pełno turystów z przyslości, podczas gdy próbujesz podróżować w przestrzeni, na odcinku- pierwszy autobus dzienny-dom, może kradniesz właśnie kucyka z cyrku, tylko po to żeby iść z nim na spacer ulicami wrocławia i pokazać mu, że w tym miescie cyrk nie kończy się za bramką koło kasy biletowej, może łapiesz się na tym że pijesz 8 piwo na krawężniku za teatrem z kilkunastoma znajomymi, a pomimo tego nie odezwałeś się jeszcze ani razu tego wieczoru, przecież nie jesteś tam po to, żeby rozmawiać, nie odczuwasz takiej potrzeby a i tak nikt by nie zrozumiał, bo masz wrażenie że Twoje myśli osiągnęły już zupełnie inną trajektorię niż myśli kogokolwiek innego na ziemi, może rano budzisz się na środku ronda, w centrum Twojego miasta i witasz się przepitym wokalem z sąsiadami jadącymi właśnie do pracy, może na zajęcia na Twojej wykurwiennej uczelni przychodzisz spóźniony 9 godzin, bo masz takiego zajebistego kaca, który uniemożliwił Ci walkę z grawitacją, popijasz barszczem czerwonym ballentines'a, albo zwyczajnie wodą z basenu, może o 4 rano tłumaczysz ochronie, że w miescie jest nowy szeryf a Hugo nie jest już bossem, pieczesz kiełbaski na ognisku rozpalonym bilbordem "żubra" i najebany i patrzysz na spadającą gwiazdę, która nie spełni żadnego z Twoich popierdolonych marzeń, tak samo jak nie spełnił ich Lubuski Dżin z butelki. Może. Ja, lub ktoś z moich przyjaciół napewno.
